Długa droga przede mną...

piątek, 21 grudnia 2012

Bardzo chciałam
pochwalić się moimi ostatnimi "dziełami" ale niestety, jest dosyć szaro, smętnie i dla robienia fotek nie najlepsze to warunki. Dlatego pokażę tylko jedną, reszta poczeka grzecznie na lepsze czasy (teraz ten czas mnie pogania).
Zresztą wszyscy raczej tak mają przed świętami (choćby nawet mówili, że nie).
Oto moje - do niedawna (bo już powędrowały w świat) aniołki. Spora gromadka ich była :-) Teraz będą cieszyły innych i ozdabiały drzewko świąteczne - ja z tego też się cieszę...
Dosyć gadania, proszę popatrzeć jak stoją przed drzwiami gotowe do drogi:




Moim miłym obserwatorom, którzy mnie wspierają w trudzie blogowania i dziergania życzę radosnych, pogodnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia.
PS. Nie zaszkodzi również dużo prezentów pod choinką od Świętego Mikołaja :-)

wtorek, 27 listopada 2012

Wyróżnienie






Okazuje się, że już zasłużyłam sobie na takie wyróżnienie. Jestem szczęśliwa, że ktoś zauważył moje starania na polu blogowo-robótkowym :-)
Mariolko dziękuję serdecznie. Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie... powinnam wcześniej Ci podziękować ale właśnie to małe "ale". Czas nie daje się rozciągnąć, a i ja nie jestem zbyt dobrze zorganizowaną osobą :-(
Mogę tylko obiecać poprawę, może kiedyś się uda.

Teraz  pytania od Marioli:

1. Jakiej słuchasz muzyki?
2. Gdzie lubisz spędzać wolny czas?
3. Optymista, realista czy pesymista?
4. Wolisz gotować czy jeść?
5. Jakiego zajęcia domowego najbardziej nie lubisz?
6. Zdjęcia na CD czy na papierze?
7. Książki czy audiobooki?
8. Pisanie listów czy e-maili?
9. TV czy radio?
10. Pies czy kot? Jaka rasa?
11. Modelka czy fotograf?
 
 Odpowiadam najszczerzej jak mogę:
 
1. Od poważnej po lekką, łatwą i przyjemną
2. W lesie, z kijkami i z przyjaciółmi
3. Wszystkiego po trochu - ze wskazaniem na realistę
4. Jedno i drugie, chociaż jeść bardziej  :-)
5. Prasowania... chyba!
6. CD - chociaż stare fotografie raczej na papierze
7. Książki - z tymi drugimi jeszcze nie miałam bliskiego kontaktu
8. Ostatnio raczej e-maile, niestety...
9. Radio na pierwszym miejscu
10. Jeśli miałabym domek - zdecydowanie pies wilczur i kot dachowiec :-)
11. Ani jedno, ani drugie chociaż chciałabym, chciała... :-)
 
To wyróżnienie zobowiązuje mnie też do nominowania następnych osób.
Tutaj mam duży problem ... wszystkie blogi, które obserwuję zasługują na to - i co mam zrobić?
Nie mogę nikogo pominąć, to przerasta moje poczucie sprawiedliwości :-)
Nominuję zatem całą moją listę obserwowanych!

poniedziałek, 26 listopada 2012

Spodziewałam się przesyłki

Wróciłam wieczorkiem do domu, zajrzałam do skrzynki pocztowej... wyjęłam jakąś reklamówkę. Nic ciekawego, trudno poczekam jeszcze trochę (chociaż nóżkami przebierałam z niecierpliwości).
Zjadłam późny obiadek ... no to teraz się położę na dowolnie wybranym boku i odpocznę... i cóż moje zmęczone oczęta ujrzały? Dużą szarą kopertę leżącą spokojnie na stoliku w pokoiku. Odżyłam natychmiast i ... takie cudeńka dostałam, zobaczcie sami:

W dużej kopercie były trzy małe koperty, a każda z nich pięknie ozdobiona. Tylko trochę poczta obeszła się z nimi okrutnie, bo pogniotły się nieco...
W małych kopertach znalazłam: bałwanka (lub raczej bałwaniczkę), zakładkę do książki i piękną, szydełkową broszkę.
Właśnie te śliczne prezenty rozłożyłam na stole. Tańcowałam z nimi jak duże dziecko, oglądając z każdej strony i robiąc im fotki.
Czyż nie uroczy ten bałwanek?
Zakładkę do zdjęcia przyszpiliłam na ścianie, żeby ją było lepiej widać  :-)

No i Gwiazda wystąpiła jeszcze na tle kamieni. Szkoda, że wieczór bo lampa aparatu odbiła się na większości zdjęć... ale do jutra bym nie wytrzymała, musiałam zaraz to wszystko uwiecznić i pochwalić się.
Ale, ale... z tego wszystkiego zapomniałabym powiedzieć skąd te śliczności - ano z samego Szczecina zawitały do mnie.
Od Anusi z bloga  - Rękodzieło wyczarowane z nici i szmatek!
Aniu, dziękuję serdecznie! Spodziewałam się śliczności ale na żywo je zobaczyć to dopiero pełnia zachwytu. Jesteś naprawdę artystką kochana. Dziękuję!

czwartek, 15 listopada 2012

Serwetka

Zarzekałam się, że serwetki - nie, nigdy, szkoda mojego czasu, przecież mam tyle różnych serwetek...
Oto jak się robi z gęby cholewę:


Zrobiłam, podarowałam mojej siostrzyczce, mam nadzieję że spodobała się.
W każdym razie do dzisiaj nie zwróciła mi jej :-)
To by było na dzisiaj... gdzie sprzedają wolny czas?
I jeszcze żeby nie za drogo... marzycielka :-)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Wracam

Porobiłam sobie dzisiaj w nocy pewne przemyślenia...
Otóż doszłam do wniosku, że gość nieproszony, zbyt długo na karku siedzący i do tego niezbyt miły ... to prawdziwa zaraza!
Trzeba mu po prostu pokazać drzwi i fora ze dwora.
Może ja i niegrzeczna jestem ale inaczej on nie słucha, albo to raz jeden prosiłam żeby sobie poszedł? Nie posłuchał, to teraz dam mu do wiwatu.
I trzask drzwiami za nim! Uff!
Może już nie wróci? Jak myślicie?
Chyba nie tylko ja tak mam... postaram się poprawić, tylko ciągle mi czasu brakuje, no i ten namolny gość - jak on się właściwie nazywa? Leń, Niechciej, czy jeszcze jakoś inaczej...
Muszę się wziąć w garść, bo jak mnie całkiem pozbadnie to po mnie!
A ja tu jeszcze mam coś do pokazania (w następnym wejściu) przecież tak całkiem to się nie leniłam!
Pozdrawiam serdecznie - jak jeszcze mnie ktoś tutaj pamięta :-)

czwartek, 5 kwietnia 2012

Radosnych Świąt


Zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych życzę ja i moje szydełkowe koszyczki.
Więcej chciałam pokazać ale mój aparat zrobił to jedno pstryk i postanowił odpocząć ...
Może i dobrze, czas przygotować się do świąt, a nie zdjęciami się zajmować.
Ten pusty koszyczek czeka na święconkę :-)

sobota, 24 marca 2012

Pierwszy duży...

koszyk na święconkę :-)

Tak to wyglądało w stanie "rozkładu" ;-)))


Tutaj w sąsiedztwie małego koszyczka... ale z usztywniania pałę dostałam, za rzadki krochmal, muszę poprawić!


Teraz rzut z góry... ale jaja, chyba za duży ten kosz, bardziej na kartofle się nada niż na święconkę :-)
Może to dlatego, żeby ukarać moje lenistwo? Jolu, wybacz, że nie skorzystałam z Twojego schematu, wydawał mi się taki pracochłonny. Zawsze taka niezadowolencja ze mnie, trudno będę robić następny koszyczek ale kiedy?
Może na następne święta?
PS. O kurka wodna! A moje kurki nadal bez oczek i grzebyków w kącie zaniedbane leżą... będzie się czym pochwalić następnym razem.
Wstyd wielki, idę do kąta się schować!
Po drugie PS. Zrobiłam za to jeszcze trzy aniołki... nie będę ich pokazywać, bo już zapakowane - dla mojej siostrzyczki one są, niech już się nimi cieszy :-)



poniedziałek, 27 lutego 2012

Nie mogę ...

... wytrzymać, żeby się nie pochwalić.
Coś mi ciężko było zabrać się za koszyczek do święconki. Trudno, na początek zacznę miniaturkę pomyślałam sobie ... no i sporo tych miniaturek powstało :-)







Największy kłopot był z suszeniem i formowaniem ale poradziłam sobie chyba nienajgorzej.
Jeśli ktoś myśli, że mam w domu mnóstwo koszyczków, to jest w błędzie... zostałam z nich OGRABIONA co do sztuki. Dzisiaj zaczęłam dłubać następne (dla siebie) ale proszę zachować to w tajemnicy, bo coś czuję że zostanę na święta bez tego niezbędnego drobiazgu :-)

Spróbuję opisać to moje maleństwo:
- 6 oczek łańcuszka zamknąć w kółko
- (2 słupki, 2 o. łańcuszka) osiem razy
- (6 o. łańcuszka, 1 półsł. między 2 o. poprzedniego okrążenia) x 8
- na każdym z łuczków poprzedniego rzędu: (3 słupki, 3 słupki 2 razy nawijane, 3 słupki), powstanie płatek kwiatka.
- od szczytu każdego płatka do następnego: 8 oczek łańcuszka, czyli 8 x 8 o.
- powtórzyć jeszcze dwa razy te łańcuszkowe okrążenia
- w ostatnim rzędzie zrobić:  (3 półsłupki, 1 pikotek z 3 o. łańc. , 3 półsł., 1 pikotek, 3 półsł.) - na każdym "płatku" z poprzedniego rzędu.
- rączkę koszyczka robiłam od razu, bez odcinania nitki - najpierw ok. 40 o. łańcuszka, połączyłam z przeciwnym brzegiem koszyczka, a potem na tym łańcuszku zrobiłam coś w rodzaju drabinki - 1 słupek, 1 oczko łańcuszka itd.
Mam nadzieję, że nic nie namotałam... ja to robiłam "na oko" więc myślę, że jak ktokolwiek zechce skorzystać z tego opisu, to nic się nie stanie gdy też swoje oko wmiesza w tę twórczość.
Powodzenia.
Uff... prawie się spociłam przy tym opisie (już wolę machać szydełkiem).

niedziela, 19 lutego 2012

Co to jest?

Nie mało, że nie chce mi się nic robić, to i pisanie jakoś kuleje... zaglądam, obiecuję sobie i co? Ano, nic.
Trochę podłubałam, tyle co kot napłakał i to jeszcze nie mogę się sprężyć żeby powykańczać.
Sweterek niepozszywany, kurki szydełkowe leżą smutne bez oczek i dziobków (brak czerwonej włóczki), serduszka nieusztywnione... więcej grzechów nie wyznam! Wstyd mi chyba (a może też nie)?



Kolekcja moich serduszek. To po prawej jest najnowsze, szkoda że nie widać jakie pracochłonne. Oj, poćwiczyłam na nim moją cierpliwość :-) Na razie robią za wątpliwą dekorację, no i są na oku (do usztywnienia i zblokowania).





Pochwalę się moimi wisiorkami - dyndałkami :-) ładne, prawda? To dzieła mojej córci, mama w tym kierunku nie przejawia zdolności żadnych, tylko chętnie się obwiesza.


Szal za to wydłubałam już jakiś czas temu własnemi recami. Wzór prosty ale włóczka cieniutka, nadłubałam się przy nim. Prezentuje go na lali, zdjęcie na mojej osobistej osobie mogłoby trwale zrazić do mnie wszystkich przypadkiem tu zaglądających.


I to na zakończenie... pokazują dziewczyny fajne ocieplacze na szyjkę, to i ja takiego starocia wyciągnęłam. Niemniej użytkuję go i bardzo lubię. Napracowałam się swego czasu przy nim sporo, zrobiłam przód i tył z podkrojem szyi jak do sweterka, zszyłam ramionka i dorobiłam golfik. Mam nadzieję, że warkoczyki będą na zdjęciu widoczne :-)

To tyle na dzisiaj. Nie wysiliłam się zanadto ale niektóre z moich co bardziej nerwowych obserwatorek nie będą już mogły mnie prześladować i od leni przezywać. Dumna z siebie to jednak nie jestem. W dodatku ta jakość zdjęć :-(
Zmykam już zanim całkiem się zbłaźnię...




niedziela, 22 stycznia 2012

Chciałabym, chciała...

... żeby było tak jak na zdjęciach poniżej.
Niestety, pada i nie zachęca do wystawiania nosa z domu. Wykorzystuję to na latanie po blogach. Każda wymówka jest dobra ale tym razem jak bum cyk, cyk nie zmyślam. Kilka dni nie miałam wstępu do komentarzy, a często i blog nie chciał mi się pokazać. Nie wiem, czy byłam niegrzeczna i kara mi się sięgła? Uważam, że cokolwiek przeskrobałam to taka kara była zbyt surowa. Dzisiaj już mogę zaległości w odwiedzinach nadrobić. Tylko, hm... niektóre koleżanki podsyłają mi wzorki cobym się nie leniła -  nie powiem po imieniu ale MARIS wie, kto to taki :-)))
Wezmę się niedługo, obiecuję. Wstyd nie mieć się czym pochwalić.
Na razie pochwalę się tylko moimi spacerkami ale to już historia... tydzień temu było tak pięknie.








Do następnego spotkania, pozdrawiam wszystkich odwiedzających i komentujących moje poczynania, dziękuję serdecznie tym którzy na stałe zagościli w moich blogowych progach.
Obiecuję częściej się pokazywać ale ... żeby to tylko nie był materiał na wybrukowanie - wiecie czego? :-)

wtorek, 10 stycznia 2012

Witam w Nowym Roku 2012.

Wiem, wiem długo do bloga nie zaglądałam. Co tu pomoże tłumaczenie, było dużo zajęć, wizyt, rewizyt, robótek trochę mniej - ale też były. Dzisiaj rano miałam już zapędy do pisania ale moja kochana sąsiadeczka wyciągnęła mnie na zakupy... kto by się nie skusił? Ja zawsze gotowa, tylko odrobinę urodę poprawić, parasolkę otworzyć i w drogę :-)

Wyjście było owocne, trochę ciuszkom w szafie ciaśniej się zrobiło ale co tam, zrobi się niedługo wiosenny przegląd i wyluzuje (mam nadzieję)!
Ale do rzeczy... miałam pochwalić się zaległymi zdjęciami. Co robiłam jak mnie tutaj nie było?
Oto dzisiaj przedstawiam słodkich winowajców, kradziejów mojego czasu:










Serniczkiem można się poczęstować, jest świeżutki, po innych słodkościach ślad wszelki zaginął :-)



To było 6.01.2012 r. Najstarszy z moich osobistych Trzech Króli - pozuje mi do zdjęcia.
Prób było kilka, wszystkie równie udane, klisza popękała  :-)))
Za karę doniosę uprzejmie wszystkim, że Kacper jest znanym w Bydgoszczy i okolicach pożeraczem babcinych rogalików - O!
A u dołu zdjęcia czuprynka mojego średniego "Króliczka" - nie przejmował się wcale, samochody są ważne, a nie jakieś pozowanie do zdjęć!


Nie byłoby sprawiedliwe gdyby trzeciego Króla zabrakło: chociaż Wituś smacznie śpi ale i tak jest w tej chwili najważniejszy w rodzinie :-)

Mały przerywnik, poranny widok z mojego okna :-)
Trochę prawdziwej zimy dzisiaj zawitało... ale tylko na chwilę, już ani śladu nie ma po tym śniegu.


Teraz nareszcie pochwalę się moim sobotnim gościem. Odwiedziła mnie nasza blogowa koleżanka MARIS.
To tylko część upominków, którymi mnie obdarowała w rzeczywistości ozdoby te są o niebo ładniejsze niż na zdjęciu: aniołek, dzwoneczek z sercem i śnieżynka zostały od razu umieszczone na mojej choince.


I to nie wszystko jeszcze oto taki pęk skarbów:










Oczy chodzą mi wkoło głowy... i co ja mam robić w pierwszej kolejności, ozdoby choinkowe czy już wielkanocne?! Chyba wybiorę to drugie :-)

Nie muszę pewnie nikomu mówić jak miła była ta wizyta. Pierwsza ale z pewnością nie będzie ostatnia. Dużo sobie powiedziałyśmy (jedna przez drugą) a jeszcze wiele tematów zostało odłożonych
z konieczności.
Kto to wymyślił biegnący nieubłaganie czas?
Następne spotkania przed nami i już się na nie cieszę.

Jeszcze pozwolę sobie podziękować serdecznie wszystkim odwiedzającym za życzenia, miłe słowa i dodawanie pozytywnej energii do dalszych działań na polu robótkowym :-)
Wzajemnie kochani, coby dużo ślicznych prac spod Waszych rączek wychodziło i cieszyło swoją urodą. Przez caluśki roczek 2012!