... warto to pokazywać. Takie różne bardziej lub mniej udane rzeczy ale moje własne.
No, może oprócz tej serwetki w prawym rogu - tylko razem się usztywniała :-)
Do tego część aniołków i jeden dzwoneczek (nie widać tego na zdjęciu ale ten dzwoneczek ma nawet serce).
Nie mam w dalszym ciągu pojęcia (nikt nie pokazuje fazy usztywniania) jak to robią inni, że ich aniołki są takie eleganckie... moje to raczej sieroty anielskie, każdy ma inną formę, a skrzydełka powyginane jak któremu pasowało... :-(
Trudno, nie mam co liczyć na pochwały ale nie zawsze wychodzi tak jakby się chciało.
Teraz jeszcze pokażę jaka jestem grzeczna dziewczynka i nawet czasem słucham koleżanek:
To jest taka maluchna-piciuchna rękawiczka dla mojego Piotrusia. Mankiecik zrobiłam długi coby spod rękawka kurteczki nie podwiewało. No i co? Nie miałam drucików skarpetkowych - poradziłam sobie jak widać - patyczki od szaszłyków są prawie dobre do takiej robótki :-)))
Oczywiście gotowców nie sfotografowałam, bo i po co o takim drobiazgu pamiętać? Poszły na rączkach Piotrusia do domku. I tyle. A guzik ... nieprawda, robię dzielnie sweterek dla siebie ale czy chociaż do lipca będzie gotowy? W takim tempie jak dotychczas to możliwe, że nie zdążę do letnich upałów.
Zamiast latać po blogach i podziwiać, weź się babo do roboty - ot co!